wtorek, 28 maja 2013

Pierwsza wycieczka Zosi


Nie pisałam przez jakiś czas, bo przez tydzień po ostatnim biegu byłam przeziębiona. Co gorsza, przeziebiła się także Zosia. Na szczęście skończyło się na niegroźnym katarze. Ale tydzień pod względem sportowym był "martwy".


Ostatni tydzień spędziliśmy za to w Tatrach. Była to pierwsza dalsza wycieczka Zośki. Dzielnie zniosła zarówno podróż samochodem do Zakopanego i z powrotem.  Nie przeszkadzały jej także wycieczki górskie. A zaliczyliśmy trzy wyjścia w góry:


jednego dnia wepchaliśmy z panem JK wózek nad Morskie Oko; drugiego dnia przeszłam z Zośką w chuście dolinę Chochołowską (to był w sumie największy wyczyn, bo w drodze zorientowałam się, że mam bardzo mało czasu - byłam umówiona z panem JK, że będzie czekał na nas i odwiezie samochodem do Zakopca; no i przez ten brak czasu większość drogi musiałam niemal biec); a trzecia wycieczka to dojście do "Murowańca" (Zośka też w chuście).


Za każdym razem pogoda była słaba, deszczowa. Trzeba było się zatem spieszyć do schroniska, żeby tam nakarmić Zośkę, a potem szybko na dół. Ale ogólnie jestem zadowolona, że pojechaliśmy i że Zosia tak wspaniale znosi nasze wybryki :)




niedziela, 12 maja 2013

III Bieg Pamięci



Minął dopiero tydzień od Biegu 3 Maja. Ale można go uznać za bieg treningowy. Dlatego wczoraj (11 maja) postanowiłam znów pobiec - tym razem w III Biegu Pamięci. Tym bardziej, że trasa "pod nosem" czyli przy moście siekierkowskim. Dystans był do wyboru 5 albo 10 km. Wciąż nie jestem w formie, w dodatku byłam trochę przeziębiona. Wybrałam więc "piątkę".

Tym razem biegłam sama, a JK czekał na mecie z Zosią.
Bieg był raczej kameralny. Na 5 kilometrów biegło trochę ponad sto osób. Zaczęłam, jak zwykle, spokojnie. Trochę przyspieszyłam po trzecim kilometrze i jeszcze bardziej na ostatnich kilkuset metrach. Biegło mi się bardzo przyjemnie, czułam tak zwaną moc i po skończeniu biegu wiedziałam, że mogłam dać z siebie więcej.
Ale zostawiłam sobie zapas energii, bo po powrocie jeszcze musiałam sprzątnąć mieszkanie, zrobić sałatki i sto innych rzeczy - obchodzimy imieniny Zosi. Ot, proza życia.

Jeśli chodzi o czas na biegu, to nie do końca rozumiem co się stało. W internetowych wynikach stoi, że przebiegłam w 25:33. Zgadza się to, że przybiegłam zaraz za dziewczyną z numerem 62. Nie pomylono mnie chyba zatem z kimś innym. Natomiast na moim stoperze wyszło 26:25. I już teraz nie wiem, czy ja za późno wyłączyłam zegarek, czy może organizator się pomylił. Tak czy owak biegło się dobrze. A w pakiecie startowym - puszka z piwem! Jeszcze sporo czasu minie zanim będę mogła ją wypić.

piątek, 10 maja 2013

Kłopoty (i ich rozwiązania) młodej matki biegającej



Kłopoty (i ich rozwiązania) młodej matki biegającej
Czyli - i ty nie wymigasz się od biegania!

Niejednokrotnie słyszę, że mając malutkie dziecko nic się nie da zrobić poza zajmowaniem się nim. A poza tym jest sto innych problemów, które uniemożliwiają zajęcia sportowe. Czasu z pewnością jest mniej, kłopotów więcej. Ale ileż radości więcej. Poniżej "kłopoty" młodej matki biegającej w moim wydaniu i sposoby na ich rozwiązanie.

Kłopoty --->  rozwiązanie

nie można wyspać się w nocy  --->  można dospać w dzień, w końcu małe dziecko śpi więcej niż dorośli.

jest mało czasu na wszystko  --->  można robić kilka rzeczy na raz (przykładowo: gdy karmię Zosię, jednocześnie pracuję przy komputerze, albo gdy śpi w ciągu dnia, "pakuję" ją w chustę i sprzątam, gotuję czy coś w tym stylu)

nie można zostawić dziecka samego --->  ale można biegać/ćwiczyć z wózkiem; może nie jest to idealne rozwiązanie, ale lepsze to niż nic

waży się więcej --->  ja niestety wciąż ważę ładnych kilka kg więcej niż przed ciążą, ale właśnie przez sport zamierzam je zrzucić; a jeśli ktoś się wstydzi swoich nadmiarowych fałdek na ścieżce biegowej - najlepiej pojawić się tam z wózkiem - przynajmniej ma się wytłumaczenie dla zbyt dużego brzucha.

nie powinno się biegać ani uprawiać sportów, gdy karmi się piersią, bo się mleko skisi  --->  to akurat nie mój problem, ale coś takiego słyszałam! Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby mleko kobiety mogło się skisić. Faktem jest jednak, że może być potrzebny lepszy stanik niż przed ciążą. Ale to chyba nie jest wielki problem?

No to do dzieła! A raczej - do biegania!

poniedziałek, 6 maja 2013

Pierwsze zawody biegowe Zosi


Dokładnie sześciotygodniowa Zosia wzięła udział w swoich pierwszych zawodach. Co prawda jeszcze nie na własnych nogach, ale dostała swój własny medal! (Trochę starsze dzieci miały swój bieg - na 700 metrów).

Trasa biegu Konstytucji 3 Maja na 5 kilometrów nie była szczególnie łatwa. Po pierwsze był spory tłok i momentami nie dało się omijać wolniejszych . Podobno osoby, które dobiegły do mety chwilę po Donaldzie Tusku (tak, też biegł) miały już całkiem przechlapane - tłum kamer i BOR-owców zebrał się na mecie by filmować/pilnować premiera, a biegacze nie mogli dopchać się do mety.

Po drugie, już na pierwszym kilometrze - podbieg, pod koniec - zbieg. Chociaż to ja ćwiczyłam bieganie z wózkiem, ostatecznie to JK pchał go przez cały bieg (co przy większych prędkościach wcale nie jest wygodne!). Dla nas szczególnie trudny był zbieg Agrykolą, bo tam asfalt jest nierówny. JK rozpędził się, a ja ze zgrozą patrzyłam, czy Zośki za bardzo nie trzęsie. Jej to się chyba jednak podobało i cały bieg przespała. Dopiero na mecie obudziła się i zaczęła płakać (jak na zdjęciu), więc czym prędzej uciekliśmy do domu.


Chociaż wydaje mi się, że trasa nie sprzyjała rekordom, to nam bieg bardzo się podobał. Po takiej przerwie była to dla mnie czysta przyjemność! Nie przejmowałam się czasem, nawet zapomniałam zerknąć na zegarek przy mecie. W sumie szkoda, bo wyszło 30:01, a jakbym patrzyła na zegarek to złamałabym pół godziny :)

Byłam zadowolona, że 6 tygodni po porodzie jestem w stanie jakoś tam przebiec te 5 kilometrów. Zosia była chyba najmłodszym uczestnikiem zawodów.