niedziela, 27 września 2015

Pierwszy bieg Zosi

Powtarzam sobie, że to tylko zabawa, nie ma sensu się denerwować.
Ale prawda jest taka, że nie byłam tak przejęta żadnym swoim biegiem.

Najbardziej martwiliśmy się z JK czy Zosia w ogóle będzie wiedziała o co chodzi i czy wystartuje, czy nie będzie płakać. Był mały chaos organizacyjny i do końca nie wiedzieliśmy, czy na start dzieciaki będą mogły wchodzić z rodzicami. Zosia ma w końcu dopiero 2,5 roku i stanięcie na starcie wśród tłumu obcych osób mogłoby być stresujące.

Bieg "Młodzi Bohaterowie Narodowego" odbywa się w ramach 37. Maratonu Warszawskiego. Dzieciaki w swoich grupach wiekowych startują na różnych (w zależności od wieku) dystansach na Stadionie Narodowym. Zosia jest w najmłodszej grupie i bierze udział w "Biegu Bąbla" na 100 metrów. Wbrew pozorom dla dwulatka 100 metrów to całkiem długi dystans.

Dzień wcześniej Zosia jedzie z JK po pakiet startowy. Dostaje prawdziwy numer i kilka gadżetów, wśród których najbardziej jej się podobają plastry.

Numer odebrany.

W dniu zawodów jedziemy na stadion. Spotykamy tam Biegające Walczaki w pełnym składzie. Od nich startuje Olek - w tej samej grupie co Zosia. Okazuje się, że dzieci mogą startować z rodzicami, Zosia idzie więc z JK na start. Po krótkiej rozgrzewce słychać odliczanie: 10, 9, 8 (zastanawiam się ile dzieci umie odliczać) 3,2,1 start!

Zosia na starcie w niebieskiej koszulce. Obok niej - Olek.
Od początku na prowadzeniu Olek. Zosia raczej z tyłu, ale za to roześmiana. Olek dobiega jako pierwszy w poniżej 18 sekund (co daje mniej niż 3 minuty na kilometr) - szacun dla młodego biegacza!!! Zosia dociera do mety w około 36 sekund (6 min/km), ale w swoim roczniku, wśród dziewczynek jest druga!

Z medalami.
Na mecie dzieciaki dostają dwa medale - jeden prawdziwy, metalowy, a drugi - czekoladowy. Wszyscy są bardzo zadowoleni, a ja - bardzo dumna.


Fajnie, że Maraton Warszawski zorganizował coś dla dzieciaków, bo widać - potrzeba jest spora - pakiety na bieg szybko zostały wykupione. Podobało nam się również to, że poza biegami były rozmaite atrakcje dla dzieciaków.

Hello Kitty!

Rośnie nowe pokolenie biegaczek i biegaczy!

wtorek, 1 września 2015

Marysia

Pod względem zdrowotnym lepiej jest urodzić siłami natury. (Jaka tam natura?? Własnymi siłami!!). Więc gdy na świat miała przyjść Zosia, oczywiste było dla mnie, że urodzę naturalnie. Co, ja nie dam rady? Ja?
Nie dałam rady. 

Teraz już nie byłam takim chojrakiem! Mając jeszcze w miarę na świeżo w pamięci doświadczenia z Zosią,       wiedziałam, że jeśli będą jakieś oznaki tego, że z porodem naturalnym będą kłopoty - nie będę ryzykować. 
I tak po raz drugi wylądowałam na stole operacyjnym.

To rodzenie to straszna nuda! / chwila przed cięciem


Dla kogoś, kto lubi sport, a więc i swoje ciało, obraz rozbebeszania brzucha nie jest wesoły. Starałam się nie patrzeć w lampę, w której odbijał się ten cały krwawy teatr. 
Nie jest wesołe mieć sparaliżowane pół ciała. Pierwsze wstanie z łóżka z rozciętym brzuchem już w ogóle nie jest sprawą do śmiechu.

Cudowne było jednak  usłyszeć pierwszy krzyk dziecka. Cudowne było usłyszeć, że jest zdrowe i wszystko ok. I cudowne było pierwszy raz dotknąć tego malutkiego człowieka, który choć siedział tyle czasu w brzuchu, to jednak był kimś nieznanym.               
"Czy wzięła pani ze sobą kokardy?" Usłyszałam głos pielęgniarki, jeszcze leżąc na stole.  Zamroczona nieco znieczuleniem, nie mogłam pojąć o co chodzi - jakie kokardy??
Dopiero gdy zobaczyłam dziecko, zrozumiałam, że ma tak długie włosy, że można by je związać. Marysia. - witaj na tym świecie!