Nie dałam rady.
Teraz już nie byłam takim chojrakiem! Mając jeszcze w miarę na świeżo w pamięci doświadczenia z Zosią, wiedziałam, że jeśli będą jakieś oznaki tego, że z porodem naturalnym będą kłopoty - nie będę ryzykować.
I tak po raz drugi wylądowałam na stole operacyjnym.
To rodzenie to straszna nuda! / chwila przed cięciem |
Dla kogoś, kto lubi sport, a więc i swoje ciało, obraz rozbebeszania brzucha nie jest wesoły. Starałam się nie patrzeć w lampę, w której odbijał się ten cały krwawy teatr.
Nie jest wesołe mieć sparaliżowane pół ciała. Pierwsze wstanie z łóżka z rozciętym brzuchem już w ogóle nie jest sprawą do śmiechu.
Cudowne było jednak usłyszeć pierwszy krzyk dziecka. Cudowne było usłyszeć, że jest zdrowe i wszystko ok. I cudowne było pierwszy raz dotknąć tego malutkiego człowieka, który choć siedział tyle czasu w brzuchu, to jednak był kimś nieznanym.
"Czy wzięła pani ze sobą kokardy?" Usłyszałam głos pielęgniarki, jeszcze leżąc na stole. Zamroczona nieco znieczuleniem, nie mogłam pojąć o co chodzi - jakie kokardy??
Dopiero gdy zobaczyłam dziecko, zrozumiałam, że ma tak długie włosy, że można by je związać. Marysia. - witaj na tym świecie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz