czwartek, 27 grudnia 2012

Bliżej niż dalej

Oj, ciężko, ciężko. 8 kilogramów do przodu i wielki bebech.
Dobrze, że już bliżej niż dalej, tzn. zostało około 11 tygodni.

Wciąż chodzę na gimnastykę dla ciężarówek i wciąż chodzę na basen. Przestałam już biegać, bo mam po prostu za wielki brzuch.
Najlepiej jest na basenie, bo w wodzie nie czuję ciężaru brzucha (choć szybciej się męczę). Ostatnio jednak poczułam, że nie mogę płynąć na plecach, bo brzuch uciska chyba jakąś żyłę czy coś takiego i strasznie mi niewygodnie.

Choć ociężała, wciąż czuję się dobrze, ciągle pracuję. No i patrzę z optymizmem w przyszłość. Przyszłość sportową, ma się rozumieć. Zapisałam się na "Orlen". Co prawda nie maraton, a bieg na 3 km dzień wcześniej. Ale od czegoś trzeba zacząć :)

niedziela, 2 grudnia 2012

ciężej

Nie pisałam jakiś czas. A też ruszam się mniej.
Już raczej nie codziennie, pewnie średnio co drugi dzień. Coraz trudniej jest pogodzić pracę, z ruchem i ze wszelkimi innymi obowiązkami. Jestem po prostu bardziej zmęczona, muszę więcej spać albo po prostu się położyć. Niezmiennie jednak chodzę dwa razy w tygodniu na gimnastykę dla ciężarówek. Do tego staram się przynajmniej raz w tygodniu pójść na basen i chociaż raz na kilka dni przebiec się. 6 kilogramów do przodu robi jednak swoje...

Z newsów: kupiliśmy wózek biegowy! 
Wózków do biegania nie zbyt wiele na polskim rynku, dlatego JK śledził sprawę na allegro. Po bardzo okazyjnej cenie znalazł wózek. W dodatku zadzwoniła do nas osoba sprzedająca, która zaoferowała dorzucenie do wózka turystycznego nosidełka i kilku innych gadżetów. Wózek ma przyjść lada dzień.
Co prawda przyda się dopiero za kilka miesięcy. Ale za to będzie motywacja do ćwiczeń!

niedziela, 18 listopada 2012

Gimnastyka, szkoła rodzenia i inne futbole


W tym tygodniu udało mi się codziennie poruszać:

poniedziałek i piątek - gimnastyka dla ciężarówek.
Ostatnio prowadząca meczy nas wzmacnianiem pleców czerpiąc ćwiczenia głównie z jogi. Muszę powiedzieć, że nie wiedziałam, że jestem tak beznadziejna jeśli chodzi o utrzymanie równowagi. Ćwiczenia są trudne, ale myślę, że dużo dają. Chyba po ciąży zacznę chodzić na prowadziwą jogę.

wtorek i środa - basen.
Hurra! Jest jakieś miejsce gdzie nie czuję wystającego brzucha. Pływa mi się w zasadzie jak dawniej (tyle, że staram się nie przemęczać)

czwartek, sobota i niedziela - bieganie.
Brzuch już mi ciąży. Niby jestem 4 kg na plusie (to jeszcze nie tak strasznie dużo), ale cała ta waga poszła w brzuch. Podczas biegania coś mnie ostatnio ciągnie, więc myślę, że to moje ostatnie tygodnie, jeśli nie dni biegania :(

poza tym: szkoła rodzenia.
We wtorek byliśmy z JK po raz pierwszy w szkole rodzenia. Kurs obejmuje pięć spotkań po 3 godziny - 1,5 godziny wykładu i 1,5 godziny ćwiczeń. Na wykładzie połowa panów zasnęła. Na ćwiczeniach było nieco ciekawiej - pani pokazywała aktywne pozycje porodowe.
Jak zwykle w towarzystwie wyszliśmy na wariatów. Po pierwsze dlatego, że się ze wszystkiego chichraliśmy (no dobra, ja się chichrałam). Po drugie pani od ćwiczeń pytała, czy ktoś uprawia jakieś sporty -  około 15 dziewczyn jako jedyna odpowiedziałam, że tak i wymieniłam to co uprawiam. Zapytano nas też dlaczego jesteśmy tak wcześnie na szkole (powinniśmy pójść na styczniowo-lutowa edycję) - odpowiedzieliśmy, że mamy w planach biegówki. Mamy więc w ekipie przerąbane.
A tak na serio to dziwię się, dlaczego wszyscy dziwili się nam. To ja się dziwię wszystkim pozostałym dziewczynom, że nic nie robią.
Cieszę się też, że chodzę na tę gimnastykę. Bo mam wrażenie, że te kilka spotkań w szkole rodzenia to dość mało, żeby opanować rozmaite pozycje rodzenia.

a Zośka?
Zośka coraz bardziej kopie. Wyraźne to już czuć nawet na zewnątrz. Jej ulubione pory na "futbol" to 21-24:00 i 3-5:00 rano...

poniedziałek, 12 listopada 2012

Zośka!

Nie pisałam jakiś czas, a jest kilka nowych informacji:
Po pierwsze byłam dziś na USG. Z dzieckiem wszystko jest ok (uff, jakoś za każdym razem stresują mnie te badania). Najprawdopodobniej dziewczynka, bo jak powiedziała lekarka, "nic tam nie widać między nogami". A więc będzie Zosia. Fajnie, jestem teraz podwójną dziewczyną!

Wszystkie opinie w stylu: "jak się ładnie wygląda to będzie chłopiec", albo "jak ma się ochotę na słodycze to będzie dziewczynka" lub "gdy brzuch wygląda jakoś tam to płeć będzie jakaś tam" - można włożyć miedzy bajki. Mnie nic z tego się nie sprawdziło, wszyscy prorokowali chłopaka, a tu Zosia pokazała figę z makiem.

Poza tym, Zośka jest chyba niezłym grubasem - wszystkie rozmiary ma w normie, a wagę ponad normę. Ale to chyba jest zmienne. Pamiętacie, jak pisałam, że dziecko ma długie nogi? Teraz już są normalnymi nogami.

Po drugie, przez ostatni tydzień nie czułam się, nazwijmy to, sportowo. Ćwiczyłam cztery razy w ciągu ostatniego tygodnia (dwa razy gimnastyka i dwa razy bieganie). Przytyłam już 4 kg i nie wiem czy to z powodu wagi czy raczej jakiegoś ucisku - bolą mnie plecy. Przez to czuję się słabo i nie mogę się wyspać. Pocieszające jest to, że podczas ruchu plecy w zasadzie mnie nie bolą - najgorzej jest gdy siedzę lub długo stoję. W tym tygodniu będę miała mniej pracy, więc pochodzę trochę na basen.

sobota, 3 listopada 2012

Połówka!

Mija właśnie połowa mojej ciąży. Przed nami jeszcze około 20 tygodni - tych "grubszych" :)
Ostatnio zaczęłam czuć delikatne ruchy naszego Malucha. Nie są to kopnięcia, a raczej "smyranie". I zawsze czuję to w środku nocy - między 3 a 5 godziną. W ciągu dnia chyba śpi, albo może nie jestem w stanie spokojnie się wsłuchać co tam się w brzuchu dzieje.
Póki co, codziennie udaje mi się poruszać. W tym tygodniu zaliczyłam już jedną gimnastykę dla ciężarówek, jeden basen i trzy biegi. Jedno bieganie było nieco dłuższe niż zwykle (zwykle jest jakieś 3 km, a tym razem pobiegłam niecałe 5 km).
Jest fajnie, choć brzuch coraz większy, trochę zaczyna mnie boleć kręgosłup. Najwyżej później odpuszczę sobie bieganie i przerzucę się całkowicie na basen.
Ostatnio znalazłam stare wpisy na bieganie.pl pewnej kobiety, która będąc już w czwartej ciąży, biegała po 8-12 km dziennie w całkiem przyzwoitym tempie (takich wyników nie miałam w życiu pozaciążowym). Trenowała do 27 tygodnia ciąży. Potem doczytałam się, że życiówka owej pani w maratonie to 2:57. Gdzież mi więc do niej!
Wpisy te jednak potwierdziły rozmaite opinie, że w ostatnim trymestrze nie powinno się/albo po prostu zbyt ciężko jest biegać.

niedziela, 28 października 2012

Śniegowo

Wczoraj miałam w planach przebieżkę, ale ostatecznie zrezygnowałam patrząc (przez okno) na śnieżną zadymkę.
Za to dziś nie mogłam się powstrzymać przed pohasaniem na śniegu. Wyciągnęłam buty z terenowym bieżnikiem i ruszyłam moją ścieżką. Bieg okazał się przełajowy nie tylko ze względu na śnieg, ale także powalone przez wiatr i mokry śnieg drzewka  na ścieżkę. Uwielbiam zimę i przyjemne, chłodne powietrze. Nie mogę się doczekać aż spadnie więcej śniegu i będzie można pośmigać na biegówkach. Szkoda tylko, że znając nasz klimat za chwilę nastąpi powrót do jesieni/wiosny czy jakiejś innej niespodziewanej pory.

ps. do Avy
Dostaliśmy od Ciebie na ślub taką fajną roślinkę, chyba nazywa się grudniak czy jakoś tam, bo powinien kwitnąć w grudniu, a my akurat w tym miesiącu mieliśmy ślub.
Otóż roślina dała się oszukać widokiem za oknem i wczoraj zaczęła kwitnąć :)

piątek, 26 października 2012

Nie ma to jak w ciąży :)

Nie wiem jak to się dzieje, ale odkąd jestem ciężarówką, jestem w stanie zmobilizować się do codziennego wysiłku. Z dosłownie kilkoma wyjątkami udawało mi się dotychczas codziennie uprawiać jakiś sport. Ostatni raz tak zmobilizowana byłam tylko przed połówką Ironmana (wtedy potrafiłam trenować po dwa razy dziennie), ale niestety ten stan nie utrzymał się nawet rok.
Może to kwestia tego, że teraz:
a) nie ćwiczę intensywnie, mało się męczę, więc już następnego dnia tęsknię za ruchem
b) mam świadomość, że nie ćwiczę jedynie dla siebie
c) okropnie nie chcę przytyć 20 kg albo podobnej liczby i wręcz marzę o szybkim powrocie do formy.

W tym tygodniu byłam raz na basenie (ćwiczę technikę kraula), dwa razy biegałam (staram się bardziej stąpać na śródstopiu, a nie na piętach) i dwa razy gimnastykowałam się razem z innymi ciężarówkami.

Z tą gimnastyką to w sumie jest fajnie. Nigdy nie lubiłam fitnessów i tym podobnych zajęć grupowych, ale teraz uczę się wielu ciekawych ćwiczeń, które nie tylko mają pomóc w porodzie, ale mam wrażenie, że przydadzą się w przyszłości przy wzmacnianiu niektórych mięśni i rozciąganiu się przed bieganiem.

ps. Ha! Po prawie półrocznej przerwie (=baaardzo przedłużony remont mieszkania) znów mam internet w domu! Może też będzie łatwiej zmobilizować się do częstszych wpisów na blogu.

niedziela, 21 października 2012

Niech żyje sport!

Na gimnastyce dla kobiet w ciąży, na którą ostatnio uczęszczam, dowiaduję się, jak ćwiczenia fizyczne mogą ułatwić poród. Na ostatnich zajęciach dowiedziałam się, że określone ćwiczenia mogą nawet zwiększyć laktację. Pani prowadząca wydaje się mieć radę na wszelkie dolegliwości - poprzez sport! Bardzo mi się to podoba.
Więc poza gimnastyką biegam, rozciągam się i chodzę na basen.
A ponieważ jednak brakuje mi tego uczucia zmęczenia się, ba! styrania się, to czytam książki. Ostatnio skończyłam "Biegaj i jedz" Scotta Jurka. Miło było choć trochę razem z nim przebiec te kilka ultramaratonów. Ogólnie uważam, że człowiek bardzo ciekawy, a jego dokonania wybitne, choć książce nieco zabraklo polotu. O wiele lepiej mi się teraz czyta książka "Urodzeni biegacze", której w końcu nie przeczytałam zaraz po wydaniu.

środa, 17 października 2012

Pływanie-bieganie-gimnastyka

Wczoraj poszłam na basen. Skoro nie mogę specjalnie trenować szybkości ani siły - staram się chociażby popracować nad techniką. W końcu kiedyś trzeba będzie zaliczyć tego Ironmana... :)
A dziś zaliczyłam moje trzykilometrowe człapanie-bieganie.
Tak więc na razie skupiam się na pływaniu, bieganiu i gimnastyce dla ciężarówek (2 razy w tygodniu). Rower sobie na razie odpuszczam - po pierwsze łatwo się przeziębiam na rowerze, a po drugie pani od gimnastyki podłamała sie, gdy powiedziałam jej o moim bieganiu, całkowicie oprotestowała rower. Może i to fakt, że może być to niebezpieczne, więc dla pewności odpuszczam sobie.
A w wolnych momentach "nakręcam się" na bieganie czytając Scotta Jurka. Pierwsze rozdziały troche drażniły mnie (gdy autor narzeka na swoją rodzinę i sytuację materialną). Gdy jednak rozpoczęła się jego kariera biegowa, autobiagrafia też stała się ciekawa.

poniedziałek, 15 października 2012

Gimnastyka dla ciężarnych

Dziś byłam po raz pierwszy na zajęciach gimnastycznych dla ciężarnych. Nie ćwiczy się tu ani kondycji, ani siły, nie ma też wielu ćwiczeń na rozciąganie. Głównym celem zajęć jest umiejętność wykorzystania oddechu, a także zaciskania i rozluźniania odpowiednich mięśni podczas porodu, tak, aby poród był jak najszybszy i jak najmniej bolesny zarówno dla matki jak i dla dziecka. Omawia się też pozycje, w których najlepiej jest się ustawić podczas kolejnych faz porodu.
Tak jak intuicyjnie się domyślałam, teraz na zajęciach dowiaduję się, że porodu wcale nie trzeba przeleżeć na wznak na łóżku. Ćwiczenia i ruch pomagają i ułatwiają sprawnie urodzić. A dokładne tajniki tego wszystkiego mam zgłębiać na kolejnych zajęciach.

niedziela, 14 października 2012

Maraton w Poznaniu

Maraton w Poznaniu spędziliśmy w hali expo i nawet nie zdążyliśmy ani wyskoczyć na miasto ani nawet pokibicować biegaczom. Miło za to było pogadać z, jak się okazało, licznymi fanami Innych Spacerów. Chociaż gwiazdą były nie nasze książki, a nowość Scotta Jurka, którą można było w Poznaniu nie tylko kupić, ale także otrzymac autograf samego autora. My też kupiliśmy "Biegaj i jedz"  i już zaczęłam ją czytać.
Miło było spotkać biegowego blogera - Bartka wraz z jego trzema dziewczynami. Dziękujemy też współwystawcom za miłe pogaduchy :)
Ogromnie zasmuciła nas natomiast wiadomość, że ktoś zmarł na trasie..
Nie udało mi się poruszać w Poznaniu, ale zaraz po powrocie, w niedzielę, poszłam pobiegać.

czwartek, 11 października 2012

Kierunek: maraton w Poznaniu

Dziś rano popływałam na basenie. W przypływie energii dość żwawym tempem przepłynęłam 1600m. Może to było trochę za dużo, bo po basenie, gdy tylko wsiadłam do autobusu "zmuliło mnie" i zasnęłam. W domu też byłam śnięta, więc musiałam się zdrzemnąć.
A jutro z samego rana jedziemy z JK do Poznania. Niestety nie biegniemy. Ale będziemy sprzedawać książki biegowe na maratońskim expo. Zapraszamy na stoisko wydawnictwa Inne Spacery. A biegaczom życzymy powodzenia!

wtorek, 9 października 2012

Duże i z długimi nogami

Dziś byliśmy na kolejnym USG. I znowu niesprawiedliwie, bo JK widział wszystko na monitorze, a ja - ledwie co! Najważniejsze, że nasz mały szkrab jest zdrowy, serce bije jak powinno, wszelkie parametry są w normie. Choć... jest dość duży. Norma to w naszym okresie około 110 g, a nasz wielki maluch waży prawie 150 g. Niby to tylko 40 g różnicy, ale jakby pomyśleć proporcjonalnie, to tak jakby norma była 55 kg, a ktoś ważyłby 75 kg! No i lekarz stwierdził, że dziecko ma wyjątkowo długie nogi. Nie mam pojęcia po kim, bo na pewno nie po mnie (niestety).
Myśleliśmy, że dowiemy się czy to dziewczyna czy chłopak. Ale musimy jeszcze cierpliwie poczekać co najmniej do następnego badania.
A poza tym z moim długonogim dużym malcem byliśmy na basenie. Ciekawe co ona lub on sobie myśli kiedy ja wykonuję te wszystkie dziwne ruchy...?

poniedziałek, 8 października 2012

W ciaży (bez szpilek) na Giewoncie. Czyli wycieczka w Tatry.

Jeszcze wcześnie rano, przed wyjazdem, zdążyłam się przebiec (przepraszam - przeczłapać).
Zastanawialiśmy się nad pociągiem, ale dobrze, że w końcu stanęło na samochodzie, bo pozycja siedząca jakoś słabo na mnie wpływa.
Całą drogę padało, więc nastrój mieliśmy marny, na wieczór byliśmy w Zakopanem i jakoś się rozpogodziło.
Nie chcielismy dźwigać plecaków i chodzić po schroniskach, więc wynajęliśmy pokój w Zakopcu.
Obudziło nas piękne słońce i kolorowe, jesienne drzewa oraz widok na Giewont. Pierwszego dnia, na rozgrzewkę, przeszliśmy się doliną Chochołowską.
Drugiego dnia JK nie chciał już człapać moim powolnym tempem, dlatego postanowiliśmy się rozdzielić. JK pojechał na Słowację i wszedł na Krywań (to ten szczyt z krzyżem, który widnieje na godle Słowacji). Ja z kolei poszłam na Halę Gąsienicową, gdzie spotkałam się z Izką - moją koleżanką biegową. Pospacerowałyśmy trochę po okolicach. Miałyśmy też interesującą rozmowę z meteorologiem ze stacji na hali.
Trzeci dzień wyjazdu był najbardziej wyczynowy: Ponieważ pogoda wciąż była dobra, postanowiliśmy wejść na Giewont. Szliśmy powolutku (ale udało nam się zmieścić w czasie podanym na szlaku - widocznie uwzględniają w tych czasach możliwości ciężarnych). Wydawało nam się, że w październiku powinno być w miarę pusto na szlakach. Jednak pod Giewontem - chyba najbardziej popularnym szczytem w Tatrach - czekała kolejka turystów! Na szczycie ledwie dotknęliśmy krzyża, a już trzeba było iść na dół, bo tłum robił się nieznośny, i juz trzeba było ustawić się w kolejce na dół. Brrr... Ostatni raz byłam na Giewoncie jakieś dwadzieścia lat temu, pan JK - nigdy i chyba szybko nie wrócimy do tego tłoku.
Całe trzy dni pogoda była piękna, a jesienne kolory - rewelacyjne. Kiedy kolejnego dnia rano wyjeżdżaliśmy z Zakopanego - zaczęło lać.
Dziś, po powrocie, znów poszłam sobie poczłapać dookoła Jeziora Czerniakowskiego.

wtorek, 2 października 2012

Basenowo

Wreszcie wyremontowano mój basen, więc ostatnie dwa dni spędziłam pływając, a nie biegając.
Z ciekawostek, to dopiero teraz (połowa czwartego miesiąca ciąży) wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży. W drugim i trochę w trzecim miesiącu schudłam kilka kilogramów. Teraz już mam całkiem widoczny brzuch.

Jutro jedziemy z panem JK w Tatry, więc trochę posiedzimy na świeżym powietrzu :)

niedziela, 30 września 2012

Maraton Warszawski (nie ja)

Stanęliśmy z panem JK w okolicach naszego domu, czyli na skrzyżowaniu ulic Bonifacego i Sobieskiego. Tym razem ja nie biegnę, więc trochę z zazdrością patrzę na biegaczy. W tym roku pobiegło mnóstwo ludzi, ten tłum widać - aż do osób biegnących na 4:30 biegnie zwarty tłum. Kibiców chyba też jakoś więcej.
Ciekawe statystyki publikują na facebooku Inne Spacery. Pozwolę sobie zacytować fragmenty:
"Biegamy coraz wolniej!
Już w niedzielę Maraton Warszawski! 34 z kolei. Pod względem liczby uczestników będzie to największy maraton w historii Polski. Czy jednak najszybszy? Od 1979 roku, gdy odbył się pierwszy Maraton Warszawski biegamy coraz wolniej. Jak to?
Najpierw cytacik z książki Richarda Benyo "Biegać mądrze"
"• W 1979 roku w USA było 75 000 maratończyków, w 2004 roku było ich ponad 400 000.
• W maratonie bostońskim w 1979 roku 24 Amerykanów uzyskało czas poniżej 2:18, w maratonie bostońskim w 2004 roku ani jeden Amerykanin (zero!) nie uzyskał czasu poniżej 2:18.

 Jak to możliwe? Jakim sposobem spośród 75 000 poniżej 2:18 zmieściło się 24 zawodników w najsłynniejszym maratonie na świecie w 1979 roku, a w 2004 roku nikt z 400 0000 nie osiągnął tego czasu?"
 Jak jest z z maratonem w stolicy?
W 1980 r. ukończyło bieg 2289 osób. W 2011 - 4061 osób.
W 1980 r. 2:30 złamało 6 osób (sami Polacy), w 2011 - 10 osób (w tym tylko 4 Polaków).
 W 1980 r. 3:00 złamały 133 osoby, w 2011 - 72 osoby.
 Słowem - liczba maratończyków rośnie, ale biegamy coraz wolniej."
 
Ciekawe jakie będą statystyki w tym roku? Póki co - nie mogę wejść na stronę maratonu warszawskiego - chyba jest przeciążona :)


sobota, 29 września 2012

Codzienne bieganie

Jak już wcześniej pisałam, przeziębiłam się na rowerze, więc na razie odkładam pedałowanie na lepsze czasy. Mój basen jeszcze przez najbliższe dwa dni jest w remoncie. Cóż więc mi pozostaje? Codziennie biegam. A raczej człapię moją ciążową - trzykilometrową trasą.

Żeby nie było, że ciąża jest taka nudna i to tylko spanie, jedzenie i odpoczywanie: jest też czas na rozrywkę! Wczoraj byliśmy z panem JK na imprezie u naszej koleżanki - o 2 miesiące starszej. Starszej pod względem ciąży, bo jest w 6 miesiącu. Wymieniłyśmy się więc rozmaitymi uwagami (doszłyśmy do wniosku, że rzadko jest okazja do pogadania na takie tematy). Z kolei pan JK dyskutował z mężem koleżanki o cenach pieluch i innych dzieciowych rzeczach. O rety! Pan JK dyskutuje o pieluchach, cóż za widok!

poniedziałek, 24 września 2012

Przeziębienie pokonane!

Po ostatniej jeździe na rowerze trochę się przeziębiłam. Nic strasznego, ale - wiadomo - w ciąży lepiej nie chorować. Katar został zwalczony metodami domowymi, czyli:
- jak najwięcej czasu w łóżku
- herbata z sokiem malinowym lub miodem i z cytryną
- kanapki z czosnkiem
- domowy rosół

Wczoraj przyszły do mnie do pracy koleżanki biegaczki i rozmowy o biegach całkiem nakręciły mnie na to, by dziś oficjalnie pożegnać katar trzykilometrową przebieżką.

Rower chyba na razie pójdzie w odstawkę - jednak przy jesiennych, chłodnych wiatrach łatwo się przeziębić. Pod koniec tygodnia "mój" basen na nowo się otwiera, więc poza bieganiem będę mogła znów pływać.
Poza tym, choć nie przepadam za fitnesami i wszelkimi sportami uprawianymi grupowo, zastanawiam się nad wzięciem udziału w gimnastyce dla ciężarych. Zobaczymy...

czwartek, 20 września 2012

Pod wiatr

Ostatnio jednego dnia biegam, a drugiego jeżdżę na rowerze i tak na zmianę. "Mój" basen jest jeszcze przez najbliższy tydzień w remoncie, więc pływanie muszę odpuścić.
Dziś wybrałam się na rower. Tym razem moja intuicja zawiodła. Ubrałam się nieco za chłodno. W jedną stronę jechałam pod wiatr. A w drugą stronę - pod jeszcze większy wiatr!
W rezultacie wychłodziłam się i przewiało mi głowę i szyję (nie wzięłam ani czapki ani żadnej chustki na szyję). Mam nadzieję, że nie złapie mnie żadne przeziębienie. Bo wiadomo, w ciąży najlepiej unikać wszelkich chorób.

środa, 19 września 2012

Miesiące i tygodnie ciąży czyli trudne rachunki

Za trzy dni kończę pierwszy trymestr czyli jedną trzecią ciąży. Czyli skończy się również 3 miesiąc i 13 tydzień.
Liczenie tygodni, miesięcy i trymestrów ciąży jest dość skomplikowane.
"Amatorzy" najczęściej posługują się miesiącami ciąży (i najczęściej pytają: "w którym jesteś miesiącu?"). Lekarze zaś i same zainteresowane muszą natomiast skupić się na tygodniach ciąży.

Podaję więc ściągę dla "amatorów" (takie rozpiski są tylko uogólnione i różnią się w różnych książkach i publikacjach):

ciąża trwa około 9 miesięcy = 40 tygodni (za normalne przyjmuje się poród między 38 a 42 tygodniem)

1 miesiąc = obejmuje tygodnie od 1 do 4
2 miesiąc = 5-8
3 miesiąc = 9-13
4 miesiąc = 14-17
5 miesiąc = 18-22
6 miesiąc = 23-27
7 miesiąc = 28-31
8 miesiąc = 32-35
9 miesiąc = 36-40
I trymestr: obejmuje tygodnie od 1 do 13
II trymestr: 14-27
III trymestr: 28-40

Jako "profesjonalistka" powinnam być zatem oblatana w tych rachunkach, ale jak dostałam termin porodu to i tak doliczam tylko do 39 tygodni ciąży, a nie do 40...

wtorek, 18 września 2012

Pompki ciężarnej

Dziś dla odmiany biegam. A raczej człapię moją okołotrzykilometrową trasą.

Zapomniałam wcześniej napisać, że przed każdym biegiem dosyć dokładnie rozciągam się i rozgrzewam się. W zasadzie tak samo jak przed ciążą, bo na razie w żadnych skłonach brzuch mi nie przeszkadza.
Dowiedziałam się też ostatnio, co to są POMPKI CIĘŻARNEJ. Wcześniej robiłam takie ćwiczenia, ale dopiero teraz usłyszałam, że tak to się nazywa. A skoro tak się nazywa, to pewnie jest zalecane.
A ćwiczenie polega na tym, że trzeba stanąć tyłem do jakiejś ściany, mniej więcej krok od niej. I na zmianę, raz odwracając się w lewo, a raz w prawo, skręcać górną część ciała w stronę ściany i odpychać się od niej (nogi mają pozostać nieruchome).

Byłam też dziś u mojej lekarki, która stwierdziła, że wszystko jest ok, ciśnienie mam dobre, wyniki badań krwi dobre. Nazwała zatem moją ciążę fizjologiczną. Czyli chodzi chyba o to, że wszystko idzie naturalnie.

poniedziałek, 17 września 2012

Dziwoląg

Dziś znów rower. W jedną stronę ciężko - pod wiatr. W drugą - na szczęście leciutko.
Czuję się super. Choć gdy wspominam znajomym, a w szczególności tym, którzy mają już potomstwo, że się ruszam, patrzą na mnie jak na dziwoląga. Ciekawe czy trafię choćby na jeszcze jedną panią, która w ciąży biega lub jeździ na rowerze (jesli tak, to odezwij się!).

niedziela, 16 września 2012

Bieg, a nie marszobieg

Ostatnio czuję zwiększony przypływ energii. Nie budzę się zmęczona i z lekkim, dziwnym bólem głowy. Nie potrzebuję też aż tyle snu, co na początku ciąży.
Więcej sił mam też podczas sportu. Dzisiaj moją zwyczajową (ciążową) trasę w całości pokonałam biegiem. Co prawda był to bieg powolny, a w zasadzie możnaby powiedzieć, że był to CZŁAP, a nie bieg. W każdym razie poruszałam się szybciej niż marszem. Trasa ma około 3 km.

Wydaje mi się, że przez najbliższy miesiąc lub dwa mogę być w swojej szczytowej formie (ciążowej oczywiście). Brzuch jeszcze nie jest duży, a w drugim trymestrze (podobno) jest najlepsze samopoczucie.

piątek, 14 września 2012

Rower po raz drugi

Po dwóch czy trzech dniach deszczu i mżawki znów wyszło słońce. Biegać za bardzo mi się nie chce, a "mój" basen jest akurat w remoncie jeszcze przez najbliższy tydzień.
Idę więc na rower! Jadę tą samą trasą co poprzednio (trochę poniżej 20 km). Czuję się super!
Gdy wracam z roweru jestem śnięta i idę sie przespać, ale jest to raczej efekt intensywnych dwóch ostatnich dni w robocie niż jazdy rowerem.

czwartek, 13 września 2012

Wiercipiętka

Ani wczoraj ani dziś nie zdążyłam się ani trochę poruszać. Połowa moich pracowników wyjechała i ostatecznie musiałam być w robocie od rana do wieczora.
Dziś jednak to nie ja chwalę się ruchami, a nasza mała Wiercipiętka :)
Byliśmy na USG. Jest to w tym okresie ważne badanie, bo okazuje się, czy dziecko jest obciążone wadami genetycznymi. Denerwowałam się. Miałam też dziwne przeczucia, że Młoda/Młody nie będzie się ruszać.
Weszliśmy do gabinetu z panem JK. Pani jeździła ultrasonografem po brzuchu, a my patrzyliśmy na ekran. Od razu widać było, że dziecko jest absolutnie ruchliwe, przewraca się z jednej strony na drugą, fika koziołki, macha rękami i nogami, wkłada sobie palec do nosa. Pani miała problem z uchwyceniem odpowiednich ujęć potrzebnych do pomiarów.  W końcu wszystko zostało zmierzone. I wszystko jest na szczęście w porządku. Wiercipiętka ma 6,5 cm długości plus około dwucentymetrowe nóżki.
Mnie zaś ulżyło, bo już się martwiłam, że coś jest nie tak. Przecież jeszcze nie czuję ruchów Wiercipiętki.
Na razie jeszcze nie wiadomo czy to Wiercipiętka czy Wiercipiętek. Bo za bardzo się wierciło, więc nie mozna się było przyjrzeć.

wtorek, 11 września 2012

Bieganie i sikanie

W czasach przedciążowych tylko kilka razy zdarzyło mi się sikać podczas biegania (tzn. podczas kucania, ale w trakcie treningu). Nigdy nie siusiałam w czasie zawodów. Wiadomo - to strata czasu. Z resztą podczas np. maratonu dużo się wypaca i nawet pijąc kilka kubkow wody - bilans jest ujemny. Jedyne zawody, podczas których musiałam się wysiusiać to triathlon - połówka Ironmana. Pokonanie dystansu zajęło mi jednak prawie 7 godzin.
Teraz jednak - to zupełnie co innego. Sikam co chwila i ciagle chce mi się pić. Podczas dzisiejszego biegania, musiałam "skoczyć w krzaczek". Chociaż przed bieganiem bylam w kibelku, a bieg zajął mi tylko dwadzieścia parę minut.

poniedziałek, 10 września 2012

Spacer

Akurat mamy z panem JK troche luźniejsze przedpołudnie, więc postanawiamy iść na spacer po lesie Kabackim.
Idziemy w miarę żwawym tempem ponad godzinę.
Przy okazji stwierdzam, że mam jednak o wiele więcej sił niż miesiąc temu. Kiedy byliśmy w Laponii na wakacjach, nawet  podczas krótkiego spaceru potrafiłam mocno się zadyszeć. A teraz nic. Chyba po prostu zbliża się koniec pierwszego trymestru.

niedziela, 9 września 2012

Rower po raz pierwszy

Czytałam na rozmaitych forach, że pedałowanie w ciąży jest niebezpieczne ze względu na:
- wstrząsy (w okolicach siodełkowych)
- wg niektórych od jazdy na rowerze skraca się szyjka macicy (ale nigdzie nie znalazłam przekonujących mnie dowodów na to)
- w ciąży zmienia się środek ciężkości (w związku z rosnącym brzuchem) - dlatego łatwo o przewrotkę (co mogłoby być niebezpieczne).
Trudno. Jest piękna pogoda i MUSZĘ pójść na rower. Żeby nie być jednak lekkomyślna - ubieram się ciepło, cieplej niż zwykle, nie moge się przecież przeziębić.
Znoszę rower na dół (mieszkam w bloku). Wsiadam i... czyżby już zmieniło mi się poczucie rownowagi? Przecież mój brzuch jest jeszcze ledwo wystający, a już zataczam się na rowerze... A nie! Mam w obu kołach flaki!
Muszę wtaszczyć więc rower z powrotem na górę. Przy okazji cała się spociłam. Odchodzę więc od modelu przewrażliwionej rodzicielki, zrzucam z siebie zbędne warstwy ciuchów i wychodzę lekko ubrana. Tym razem z rowerem wszystko ok. Przez pierwsze kilometry jadę przez nieco wyboiste chodniki, więc jadę w dużej mierze "na stojaka", żeby uniknąć wstrząsów. Potem wjeżdżam na ścieżkę i jedzie się już gładko. Jazda na rowerze jest super i nie wyobrażam sobie odpuścić jej na 9 miesięcy.
Przejechałam coś około 20 km (pewnie ciut mniej).

sobota, 8 września 2012

A jednak nie...

... bo od wczoraj znów słabo się czuję i już chyba doszłam dlaczego.
Mam mianowicie bardzo niskie ciśnienie (dziewięćdziesiąt kilka na pięćdziesiąt kilka). Normalnie miałam oba o jakieś dwadzieścia wyższe.
Wczoraj przebiegłam się. Ale dziś już nie dałam rady i odpuściłam sobie jakiekolwiek ruchy. No nic, pewnie wkrótce będzie lepiej.
Tymczasem wczytuję się w literaturę dla ciężarówek i dla młodych matek. Czytam o porodzie, karmieniu, przewijaniu pieluch i tym podobnych przyjemnostkach. Może lepiej, że na razie bachor siedzi spokojnie w brzuchu? Szkoda, że w tych książkach tylko marginalnie, jeżeli w ogóle traktuje się ruch.

środa, 5 września 2012

A jednak...

W kilku książkach znalazłam informację, że w 11 lub 12 tygodniu powinny mijać ewentualne dolegliwości ciążowe i powinna nadejść ochota na jedzenie.
Myślałam, że mnie to jakoś omija, bo ostatnie kilka dni czułam się beznadziejnie. I wciąż nie miałam szczególnego apetytu.
Od wczoraj czuję jednak zwiększone poklady energii. Dziś rano obudziłam się głooooodnaaaa!
Popędziłam do sklepu i nakupiłam rozmaitych produktów, po czym na śniadanie zjadłam całą kostkę białego sera (!) ze szczypiorkiem i rzodkiewką. Potem wcięłam ćwierć kilo czerwonych porzeczek.
Poszłam też na przebieżkę (to był dziś jeden z nielicznych momentów, kiedy nie jadłam). Dotychczasową trasę marszobiegową prawie w całości przebiegłam.
A po bieganiu zabrałam się znów za jedzenie - do wieczora były jeszcze: zupa z dyni, gotowana zielona fasolka, kilka kanapek, miska żurku, jabłka i orzechy włoskie... ufff.

A jednak książki miały rację :)

wtorek, 4 września 2012

Aktywne matki - łączmy się!

Ostatnie dni dają mi w kość. Chce mi się spać, boli mnie głowa. Według książek tak powinno być na samym początku ciąży, a nie pod koniec pierwszego trymestru. Ale ciąża to widocznie coś, co nie mieści się w książkowych schematach.
Przykładowo ominęły mnie słynne "poranne mdłości". Owszem, ze trzy raz wymiotowałam, ale za każdym razem było to po południu!
Muszę jednak powiedzieć (jako przykładna Sportowa Mama), że ruch na prawdę pomaga. A więc w przerwie w robocie skoczyłam na basen i przepłynęłam 500 m.
Nasz (bo w końcu nie pływam sama) basen będzie niedługo w remoncie przez 2,5 tygodnia. W tym czasie będę musiała pomyśleć nad jakąś inną aktywnością. Bo samo bieganie raczej będzie zbyt dużym obciążeniem.
Gadaliśmy wczoraj z panem JK o aktywności babek w ciąży. Stwierdziliśmy (przynajmniej tak wynika z naszych (być może mylnych) obserwacji), że kobiety, które przed ciążą nie ruszały, jako ciężarne raczej tego nie zmieniają. A nawet te, które od czasu do czasu ruszały się, w ciąży odstawiają sport w niepamięć.  Pozostają zatem te, jednak dość nieliczne, które w czasach przedciążowych regularnie się ruszają i nie wyobrażają sobie tego zmieniać pomimo ciąży (tak, tak, dumnie należę do tej grupy).
Poza tym, wciąż panują stereotypy, że w ciąży trzeba się oszczędzać (czyli najlepiej nic nie robić i przesypiać całe noce i dni). Kiedy mówię znajomym, że trochę biegam, ci z reguły dziwią się: "przecież w ciąży nie można!", chociaż 99% z nich w ciąży nigdy nie była.
Tak więc - łamaczki stereotypów, aktywne matki - łączmy się!

poniedziałek, 3 września 2012

Ćwicz mięśnie Kegla!

Dziś znów czuję się marnie. Najgorsze są poranki (a raczej przedpołudnia). Kręci się w głowie, nie mam sił. Idę na delikatny marszobieg.
A od kilku dni intensywnie ćwiczę mięśnie Kegla. To te które zaciskamy (my, kobiety) gdy np. chcemy zatrzymać siusianie. Wzmocnienie tych mięśni (podobno) ułatwia poród.

niedziela, 2 września 2012

Siup ze zjeżdżalni

Wczoraj pół dnia przespałam. Dziś więc wzięłam się w garść i pojechałam RANO (czyli gdzieś na godzinę 12:00) na basen.
Pływa się wybornie! Jednak woda to jest to! Nie czuję ospałości ani ociężałości.
Przepływam 700 m. W tzw. międzyczasie wyskakuję z basenu, bo zauważyłam panią z wielkim brzuchem. Pytam, gdzie kupiła kostium, w który można wcisnąć taki wielki brzuch. Odpowiedzi w sumie mogłam się domyslić - w Decathlonie. Póki co jeszcze mieszczę się w mój kostium - dobrze, że ma już wiele lat - jest porozciągany we wszystkie strony.
Po pływaniu mówię w myślach do Młodej/Młodego: "pora nauczyć się zjeżdżać ze zjeżdżalni!". Hop! I zjeżdżamy tunelem do basenu!

sobota, 1 września 2012

Słabooooo

Jestem w 11 tygodniu ciąży, więc teoretycznie ciążowe dolegliwości powinny przechodzić.
A tu figa z makiem.
Dzisiaj wstałam (ledwo), zjadłam śniadanie i... poszłam znowu spać. Ostatecznie zwlokłam się (ledwo) z łóżka około 16:00. W głowie się kręci, czuje się słabo.
A jak nic nie pomaga to najlepiej pójść pobiegać.
No więc idę. Biegnę na zmianę z marszem (przeważa marsz, bo nie mam siły). Wracam do domu troszkę ożywiona. 
Do roboty wpadam o 18:30... Niezły wynik. Jak to dobrze być czasem szefem! Muszę za to posiedzieć do późna.

piątek, 31 sierpnia 2012

Znów marszobieg

Już coraz mniej boję się wysiłku i odrobinę zwiększam dystans biegania rezygnując z marszu. Cały czas jest to jednak zaledwie dwudziestokilkuminutowy wysiłek.
Kiedyś usłyszałam, że wysiłek porodu jest porównywalny z wysiłkiem przebiegnięcia maratonu. Rety, zaczynam szczerze współczuć wszystkim kobietom, które nie miały okazji przebiec 42 kilometrów zanim zaszły w ciążę. Nie wiedzą co je czeka! Jeśli to jest prawda - mogę być w miarę spokojna :)

czwartek, 30 sierpnia 2012

Waga w ciąży czyli NIE jedz za dwoch!

To mit, że w ciąży należy jeść za dwóch. Zbyt duży przyrost wagi nie jest zdrowy ani dla dziecka ani dla matki. Przez całą ciążę powinno się przybrać 10-16 kg.
Ja jak na razie schudłam prawie 3 kg. Mam po prostu mniejszy apetyt. Ale w pierwszym trymestrze jest to (wg tego co czytam) normalne.
Co ciekawe, naturalnie zmieniły mi się upodobania kulinarne - w ogóle nie mam ochoty na słodycze. Nie smakuje mi nic co ma zbyt intensywny smak - słone lub ostre potrawy. Mam za to ochotę na dużo owoców i warzyw. W dodatku naturalnie jem częściej, a mniejsze porcje. O wiele więcej piję też wodę. Jednym słowem - samo zdrowie! Nie miałam za to żadnych dziwnych zachcianek, na przykład na śledzie czy ogórki konserwowe.
Figurę mam więc nieco szczuplejszą. Za to brzuch mam coraz bardziej zaokrąglony.
Na razie mieszczę się w większość ubrań. Muszę koniecznie znaleźć sklep z kostiumami kąpielowymi dla ciężarówek :)

A co z rowerem w ciąży?


Dziś niezły wyczyn! Zaliczyłam zarówno marszobieg (jak zwykle około pół godziny) jak i basen (500 m).
Jeśli czyta to jakaś „ciężarówka” może pomyśleć, że tryskam energią. Otóż wcale nie! Ostatnie męczy mnie senność, a co gorsza – okropne bóle głowy. Ostatniej nocy ledwie zmrużyłam oczy (a zawsze spałam jak suseł!).  Być może bóle głowy wiążą się ze zmianą ciśnienia. Nie miałam z tym nigdy klopotów, ale z tego co czytałam w ciąży ciśnienie może być obniżone, można też mieć tzw. nadciśnienie ciążowe.

W każdym razie po wysiłku czuję się jednak o wiele lepiej. Tak więc polecam pomimo dolegliwości ciążowych.
A więc dziś zrobiłam prawie triathlon. Prawie...  A co z rowerem?
Póki co nie jeździłam w ciąży na rowerze. Opinie co do pedałowania z dzieckiem w brzuchu są podzielone. Im więcej grzebię jednak w rozmaitych artykułach tym więcej jednak znajduję argumentów "za" niż "przeciw". Oczywiście - na forach rowerowych i sportowych jest więcej tych "za", a na forach medycznych "przeciw". Wydaje mi się jednak, że lekarze często na wszelki wypadek zakazują każdej formy sportu (nie tylko kobietom w ciąży) jeśli mają jakiekolwiek wątpliwości. Bardzo pozytywnie wypowiadają się np. tu
http://blog.pedaluj.pl/jazda-rowerem-w-czasie-ciazy/
Może więc przejadę się - oczywiście powolutku i po asfalcie, żeby nie było dużych wstrząsów.
 

środa, 29 sierpnia 2012

Odrobina świeżego powietrza czyli moje marszobiegi


Dziś znów marszobieg, tak jak poprzednio – nad jeziorkiem Czerniakowskim (mieszkam w okolicy). Zawsze do płuc wpadnie nieco świeżego powietrza (lepiej zapomnieć że w okolicy jest elektrociepłownia: ) ) i zawsze można popatrzeć na pluskające się kaczki i łabędzie.

Moje przedciążowe bieganie utwierdziło mnie w przekonaniu, że sport pomaga poznać swój organizm, jego mozliwości. Dzięki ruszaniu się szybciej dowiadujemy się o jakichś dolegliwościach (nie mamy szans poczuć, że coś się dzieje np. z kostką jeśli całymi dniami siedzimy).
Myślę, że na czas ciąży bieganie, nawet lekkie, też pomoże mi "uczyć się" swojego ciała. A teraz to przecież bardzo ważne.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Pływanie podwójne :)

Uff! Znalazł się kostium! Idę na basen!
Powolutku przepłynęłam 500 m. Pływałam tak jak podczas rozgrzewki w czasach przedciążowych – czyli 50 m żabką, 50 m na plecach, 50 m kraulem itd.
Pływało się wybornie!
A Młody/a tak czy inaczej pewnie sobie pływa w brzuchu - bo na razie ma tam sporo miejsca. Teraz ma pewnie około 4 cm.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Dwa dni niesportowe :(

Przez ostatnie dwa dni nie ruszałam się. Padał deszcz i nie chciałam się przeziębić. Chciałam pójść na basen, ale…

Ostatnie miesiące jesteśmy z Panem JK w stanie remontu. Kostium basenowy musi być w jednym z pudeł. Ale którym?...

piątek, 24 sierpnia 2012

Zabiegana ciężarówka... i machający człowieczek


Znów marszobieg, niespieszny trucht przeplatany szybkim marszem – około 25-30minut (nie zabieram ze sobą zegarka, żeby się nie przejmować czasem, a za to wczuć się w siebie).

Poza tym byliśmy z panem JK na USG. Było to już drugie badanie, ale na pierwszym widać było tylko kropkę i w sumie to nie wiem nawet do końca, o którą kropkę chodziło.
Za to dziś zobaczyliśmy małego człowieczka machającego rączkami! Wyglądało to trochę tak, jakby płynął pieskiem. I usłyszeliśmy też bicie jego serduszka. Wzruszyliśmy się.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Inni o bieganiu w ciąży

Uważam, że jeśli biegało się przed ciążą maratony, a 15km bez większego wysiłku, to lekki trucht w czasie ciąży nie jest niczym złym. Jestem daleka od forsowania się. To moja pierwsza ciąża i raczej bliżej mi do zamartwiania się niż szarżowania. Z pewnością przy złym samopoczuciu nie będę biegać.

A co inni na ten temat sądzą?
Podaję linki do dwóch artykułów:
http://www.bieganie.com.pl/joomla/index.php?option=com_content&task=view&id=59
http://kobietkibiegaja.pl/kobiece-sprawy/bieganie-w-ci-y/
A Wy co myślicie?

Trzeci miesiąc. Niech ciąża będzie sportowa!

Zaczął się trzeci miesiąc.
Chociaż czuję się wciąż senna i łatwiej się męczę to mam ochotę też trochę się poruszać.
Dzisiaj poszłam pierwszy raz od dłuższego czasu pobiegać. Był to w zasadzie marszobieg. Starałam się zbytnio nie zasapać i nie przegrzać (jest upał). Pół godziny takiego wysiłku, a potem chłodna kąpiel wspaniale na mnie podziałały. Mam nadzieję, że moja ciąża będzie mogla być sportowa!
A Młody/Młoda ma teraz okolo 3 cm :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jesteśmy w ciąży!

W połowie lipca okazało się, że jestem w ciąży.
Jeszcze w pierwszej połowie lipca biegałam, ale wtedy jeszcze nic nie wiedziałam...

Akurat szykowaliśmy z panem JK. wyjazd do Skandynawii pod namiot. Przez jakiś czas zastanawialiśmy (w zasadzie to JK. zastanawiał się), czy rozsądnie będzie jechać. Ale ostatecznie górę wzięła realizacja planów.
Drugi miesiąc spędziłam więc na baaardzo świeżym powietrzu, kąpiąc się w jeziorach, morzu, albo strumieniu górskim. Czułam się całkiem dobrze, chociaż nieco sennie i miałam mniejszy apetyt.

piątek, 20 lipca 2012

Jak to się zaczęło...

Biegałam od dawna. A w sposób trochę bardziej zorganizowany - przygotowując się do zawodów Ironman. Rok w miarę regularnego i intensywnego treningu pozwolił mi ukończyć połówkę Ironmana w 2010 roku. Kolejny rok miał być pod znakiem całego dystansu. Zbiegło się to jednak z rozkręceniem mojej knajpy (byłam calkowicie pochłonięta pracą, a treningi zeszly na dalszy plan).

W tym roku (2012) miałam wrócić do formy. Odciążenie w robocie pozwoliło mi na powrót do dość regularnego biegania.

Więcej o poprzednich treningach pisałam na blogu www.ironwoman11.blogspot.com