sobota, 16 lutego 2013
Najbliższy taras widokowy we Wrocławiu...
...pamiętacie to hasło z "Misia"?
Został mi jeszcze ostatni bieg przez płotki - czyli zmagania z publiczną służbą zdrowia. Dzień po ostatniej wizycie u mojej lekarki prowadzącej ciążę poszłam zapisać się na kolejną wizytę, która miała wypaść na 2-3 tygodnie przed planowanym terminem - tak, żeby zdążyć wypisać skierowania na ostatnie badania itd. W okienku zapisów pani poinformowała mnie jednak, że najbliższy wolny termin u tejże lekarki wypada 26 marca - czyli najprawdopodobniej już jakiś tydzień po moim porodzie. Na moje błagania i tłumaczenia - pani grzecznie powtórzyła - najbliższy termin 26 marca. Kropka. Ehh. I po to płacę tysiąc złotych miesięcznie na ZUS, żeby potem i tak trzeba było pójść prywatnie...
No to koniec narzekania.
Korzystając z wolnego czasu chodzę na basen.W wodzie jest fajnie, nawet jak się jest grubasem:)
Byłam też raz na biegówkach na Kabatach. Ciekawe, czy teraz przyjdzie już wiosna czy może jeszcze dopada odrobina śniegu.
Poza tym, jak rzadko kiedy, mogę się poczuć jak prawdziwa kura domowa - gotuję obiady, sprzątam, a nawet własnoręcznie szyję zabawki dla Zosi. Póki co - całkiem mi się to podoba!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz