niedziela, 26 stycznia 2014

Dajcie spokój z tą pogodą ;)

Jak to mawia mój ojciec, dla Polaków są cztery klęski żywiołowe: wiosna, lato, jesień i zima.
Dla niektórych biegaczy też. Pada deszcz: dramat! Buty zmokną, bluza zmoknie, trzeba biegać przez kałuże. Wieje: dramat! Spada tempo. Pada śnieg: dramat! trzeba brnąć przez zaspy. Mróz: dramat! Nie da się oddychać.
Nie no spoko, dajemy radę, zaciskamy zęby, dzielnie brniemy przez śnieg, a zdjęcie z biegu wrzucamy na fejsa.
Żeby nie było, że jestem jakąś twardzielką: biegałam dziś w śniegu do kostek i umęczyłam się jak osioł. Ale, nie przesadzajmy z tą pogodą. I tak mamy lepiej niż w Skandynawii, gdzie połowę roku jest śnieg lub w Anglii, gdzie cały czas pada.

Wracając do moich biegów. Grzecznie realizuję plan. W tabelce mam już ponad 40 biegów. Wałkuję interwały, tempówki i coraz dłuższe wybiegania.
W sumie to nie mam za bardzo o czym pisać na blogu, bo nie biorę udziału w żadnych zawodach (i chyba nawet nie planuję do wiosny), nic spektakularnego nie dzieje się w moim biegowym życiu. Chyba jednak powolutku przychodzi moc, bo po raz pierwszy aż tyle biegam regularnie.
Do maratonu Orlen (już się zapisałam i nawet zapłaciłam) zostało już tylko 2,5 miesiąca, w dodatku będę miała 1,5 tygodnia przerwy na wyjazd. Tak więc trzeba działać i biegać. Czy to słońce czy deszcz.

2 komentarze:

  1. A już na pewno mamy lepiej niż Rosjanie. Bo u nich to przez dziewięć miesięcy śnieg i mróz "minusczterdzieści", a potem już tylko lato, lato, lato... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale przecież u nas co roku nie ma ani wiosny, ani lata, ani jesieni, ani zimy ;)

    OdpowiedzUsuń