Od kilku dni jestem w piątym miesiącu ciąży i powoli wracam do świata żywych.
Pierwsze trzy miesiące były słabe. W sumie, porównując się do niektórych dziewczyn, to nie mam co narzekać. Prawie nie rzygałam, nie miałam żadnych dolegliwości, poza tym, że ciągle byłam straaaaasznie zmęczona i śpiąca.
Poza tym, chciałam zaznaczyć, że pierwszy trymestr, czyli pierwsze trzy miesiące, ciąży jest bez sensu. No bo tak: głupio się jeszcze przyznać i rozpowiadać, jak jeszcze nie wiadomo co i jak. Nic nie widać, więc w sklepie czy autobusie nikt miejsca nie ustąpi. W pracy - zachrzan po normalnemu.
A samopoczucie jest beznadziejne. Człowiek najchętniej zaszyłby się pod kołdrą i już stamtąd nie wychodził.
Czy miałam tak samo z Zosią? Chyba podobnie. Ale o ile w pierwszej ciąży można się w miarę skupić na sobie, tak w drugiej "nie ma letko". Bo zawsze jest coś do zrobienia przy pierworodnym.
Tak więc grudzień, styczeń i luty pod względem sportowym można po prostu skasować. Każdą wolną chwilę poświęcałam na spanie lub leżenie.
Moi drodzy, jeśli widzicie w autobusie jakąś niewiastę, bladą, z półprzymkniętymi, podkrążonymi oczami - ustąpcie miejsca. Nigdy nic nie wiadomo ;)
Bardziej Matka Polka niż Sportowa Mama... |
Pozdrawiam i powodzenia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! da radę ;)
OdpowiedzUsuńJej też okropnie wspominam początek ciąży:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Racja...tragedia:) ale jaka radość w 9 miesiącu
OdpowiedzUsuń:D
Moja żona teraz to przechodzi..ciężka sprawa..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam