Jak ktoś mówi, że spodziewa się potomka, najczęściej pierwsze pytanie to "czy to chłopiec czy dziewczynka?".
Spoko, ja też zadawałam takie pytania. Ale już nie będę zadawać. A w każdym razie nie jako pierwsze pytanie.
A było to tak...
W trzecim miesiącu ciąży powinno zrobić się USG, które m.in. wykazuje przezierność karkową płodu. Jeśli nie jesteś rodzicem, pewnie nigdy nie słyszałeś o czymś takim. A więc owa przezierność, czyli po prostu grubość fałdu na karku dziecka, może być wskaźnikiem niektórych wad genetycznych.
U Zosi ta grubość była bardzo niska i nawet nie zdążyłam się zainteresować tym tematem. Tym razem, w drugiej ciąży, pan od USG zaczął kręcić nosem, że przezierność duża. Przyznam szczerze, że ścięło mnie z nóg.
Okazało się, że nie przysługuje mi żadne dodatkowe badania opłacone z NFZ, bo po pierwsze przezierność jest poniżej jakiegoś tam progu, a mój wiek jest poniżej jakiegoś tam (wraz z wiekiem rośnie ryzyko wad wrodzonych dziecka).
Skoro żyjemy w czasach, w których technika pozwala na sprawdzenie wielu rzeczy - czemu z tego nie korzystać. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było mieć niepełnosprawne dziecko. Z pewnością byłoby to ogromne wyzwanie. A do wyzwań lepiej się przygotować.
Na wyniki badań, za które zapłaciliśmy (prywatnie) ładnych kilka stówek, czekaliśmy 3 tygodnie.
Okazało się, że na 99% dziecko urodzi się zdrowe (poza inwazyjnymi metodami, określa się jedynie prawdopodobieństwo wystąpienia wad).
Czy to naprawdę takie ważne czy to chłopiec czy dziewczynka? Żyjemy w takich fajnych czasach i miejscu, że różnice są niewielkie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz