Nie pisałam przez jakiś czas, bo przez tydzień po ostatnim biegu byłam przeziębiona. Co gorsza, przeziebiła się także Zosia. Na szczęście skończyło się na niegroźnym katarze. Ale tydzień pod względem sportowym był "martwy".
Ostatni tydzień spędziliśmy za to w Tatrach. Była to pierwsza dalsza wycieczka Zośki. Dzielnie zniosła zarówno podróż samochodem do Zakopanego i z powrotem. Nie przeszkadzały jej także wycieczki górskie. A zaliczyliśmy trzy wyjścia w góry:
jednego dnia wepchaliśmy z panem JK wózek nad Morskie Oko; drugiego dnia przeszłam z Zośką w chuście dolinę Chochołowską (to był w sumie największy wyczyn, bo w drodze zorientowałam się, że mam bardzo mało czasu - byłam umówiona z panem JK, że będzie czekał na nas i odwiezie samochodem do Zakopca; no i przez ten brak czasu większość drogi musiałam niemal biec); a trzecia wycieczka to dojście do "Murowańca" (Zośka też w chuście).
Za każdym razem pogoda była słaba, deszczowa. Trzeba było się zatem spieszyć do schroniska, żeby tam nakarmić Zośkę, a potem szybko na dół. Ale ogólnie jestem zadowolona, że pojechaliśmy i że Zosia tak wspaniale znosi nasze wybryki :)
przepięknie :)
OdpowiedzUsuń