czwartek, 1 października 2015

"Połóg" czyli wesołe szaleństwo podwójnej matki

I tak oto zostałam matką drugiej cudownej dziewczynki.
Kiedy urodziła się Zosia zdawało mi się, że mam sporo roboty przy dziecku.
Teraz zastanawiam się na co ja traciłam cenny czas. Z dwójką to dopiero jest robota!
Moja kuzynka (matka trójki) powiedziała mi kiedyś, że przy dwójce to w sumie jest luzik, bo jeden rodzic może się zająć jednym, a drugi drugim dzieckiem. Przy trójce - to dopiero jest robota!
...

Jestem jeszcze w okresie połogu, który teoretycznie trwa 6 tygodni. Jest to czas, gdy matka dochodzi do siebie po trudach porodu. Słowo "połóg" wzięło się od "polegiwania". Ha ha ha! Polegiwanie zakończyło się po dwóch dniach w szpitalu, wraz z powrotem do domu. Jak przy dwuletnim dziecku polegiwać?
Pierwsze spotkanie dziewczyn. Koniec polegiwania.

Bycie matką to pakiet darmowych ćwiczeń bicepsów, ćwiczeń z cierpliwości oraz łamigłówki logistycznej.

Dźwiganie to jednego to drugiego dziecka (jedno dość ciężkie, około 13 kg, ale za to daje się nosić w dowolnej pozycji, drugie - 4,5 kg, ale jeszcze bezwładne, więc tylko niektóre pozycje wchodzą w grę) z pewnością usprawni nasze ciało. Ale to nie wszystko.
Kiedy młode dziecko nie daje się tak łatwo odłożyć do kołyski  - zaczynasz odkrywać nieznane sobie umiejętności wykonywania wszelkich czynności jedną ręką. Przy okazji można zauważyć istnienie wielu ciekawych mięśni. Jedna ręka nie wystarcza? Są jeszcze nogi, twarz i wiele innych części ciała. Serio - kroję chleb i wieszam pranie z dzieckiem w ręku. Już nie wspominając o pisaniu na komputerze jedną - niekoniecznie prawą - ręką (najgorzej napisać "Ć").

Ćwiczenie cierpliwości to dla mnie najtrudniejsze zadanie. Dwulatek po raz trzeci rozsypuje kredki na podłogę, w związku z czym zapominasz o tym, że na gazie pali się już zupa, a gdy lecisz do kuchni ratować resztki obiadu, starsze dziecko wpycha młodszemu plastelinę do ucha.
Ommmmm, ommmmmm, jestem cierpliwa, jestem cierpliwa, 1, 2, 3, 4, 5, jestem cierpliwa.

Pierwsze wspólne zabawy

Najciekawsze jest jednak ćwiczenie myślenia strategicznego. Zarządzanie zasobami ludzkimi w postaci dwójki dzieci nie zawsze należy do łatwych. Nawet wyjście na spacer czy pojechanie gdzieś samochodem może być wyzwaniem.
Bo gdy młode już gotowe to starsze nie chce założyć butów, chce jeszcze zabrać lalkę, która akurat się gdzieś zgubiła, poza tym teraz, nagle okropnie zachciało się pić. Ufff, starsze ubrane i gotowe. Ale w tym czasie młodsze zdążyło się całe obsrać. A gdy będzie już przebrane - zgłodnieje. W tym czasie starsze się rozebrało, bo gorąco, i zajęło czym innym, bo nudno, i w sumie to już wcale nie chce iść na ten spacer...

Udało się jednak wyjść! Jedziemy do Łazienek ("mamo, a gdzie ta łazienka?"). Chodzimy, oglądamy wiewiórki i pawie. Ach! Jest pięknie!...
Dopóki Marysia nie zaczyna płakać, a Zosia włazić w krzaki. Trochę gonię starszą z młodszą przy cycku. Przynajmniej wszystkie powdychałyśmy świeżym powietrzem. Czas wracać do domu.
Zosia znienawidziła wózek kiedy zaczęła chodzić i przez ostatni rok zdążyła już o nim zapomnieć. Teraz jednak widząc Marysię leżącą w "gondolce" zaczęła domagać się wózka, albo wzięcia na barana. Marysia z kolei nie lubi leżeć w wózku i żałośnie płacze.
Dobra matka to matka przygotowana na każdą sytuację, albo mająca pomysły!
A więc wiążę Marysię w chustę, Zosię wciskam w gondolkę dla niemowląt i tak wracamy do domu.

Zosia w wózku Marysi
Pomimo szaleństw stwierdzam, że rodzeństwo to jednak super sprawa. Choć Marysi dostało się już kilka razy po głowie od starszej siostry, to obie bardzo się kochają (młodsza jeszcze mało świadomie). Sama z resztą wiem, że nie ma to jak dwie siostry!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz