Wczoraj poszłam na basen. Skoro nie mogę specjalnie trenować szybkości ani siły - staram się chociażby popracować nad techniką. W końcu kiedyś trzeba będzie zaliczyć tego Ironmana... :)
A dziś zaliczyłam moje trzykilometrowe człapanie-bieganie.
Tak więc na razie skupiam się na pływaniu, bieganiu i gimnastyce dla ciężarówek (2 razy w tygodniu). Rower sobie na razie odpuszczam - po pierwsze łatwo się przeziębiam na rowerze, a po drugie pani od gimnastyki podłamała sie, gdy powiedziałam jej o moim bieganiu, całkowicie oprotestowała rower. Może i to fakt, że może być to niebezpieczne, więc dla pewności odpuszczam sobie.
A w wolnych momentach "nakręcam się" na bieganie czytając Scotta Jurka. Pierwsze rozdziały troche drażniły mnie (gdy autor narzeka na swoją rodzinę i sytuację materialną). Gdy jednak rozpoczęła się jego kariera biegowa, autobiagrafia też stała się ciekawa.
Trenażer też odpada?
OdpowiedzUsuńHanka, myślę, że trenażer jest ok. Lecz ten, który ja mam (a raczej jest to trenażer JK) jest za duży dla mnie, przez co dość niewygodny.
OdpowiedzUsuń