czwartek, 31 lipca 2014

Ile wydać na bieganie?


Definitywnie przyszedł czas, by kupić kilka rzeczy do biegania.
Moje buty - chyba trzyletnie staruszki - od dawna wołały o 
emeryturę. Miałam im dać spokój przed maratonem wiosną. A jeszcze dały radę pobiec ze mną to i owo i nawet Rzeźnika.
Moje spodenki, używane od ładnych kilku lat, pruły się w szwach i ostatnie tygodnie biegałam z bardzo nieładną dziurą.
Stanik biegowy - postrzępiony.
Skarpetki biegowe - poprzecierane (często zakładam najzwyklejsze skarpetki, ale na zawody czy dłuższe biegi wolę takie biegowe - mam wtedy pewność że materiał się nie zroluje i bieg nie skończy się obtartymi stopami).
Zaczęłam przypominać sobie co kiedy kupiłam, ile coś ma lat i ile w zasadzie wydaję na bieganie.



Przez lata zbiera się trochę tych fatałaszków
Patrząc na niektórych biegaczy można odnieść wrażenie, że na bieganie, nawet takie amatorskie, trzeba wydać fortunę. Zaczynając od kilku par butów biegowych dostosowanych do rozmaitych warunków (na zimę, na lato, na asfalt, na biegi górskie itd.), przez skarpety (w tym oczywiście) kompresyjne, różnego rodzaju spodenki, koszulki, bluzki, bluzy, kurtki, a także rękawiczki, czapki, czapeczki, kończąc na rozmaitych gadżetach (zegarki, pulsometry, saszetki, plecaczki, bidony) i inne bajery, o których nawet nie pomyślałam – z pewnością można wydać ładnych kilka tysięcy. Jeśli ktoś jeszcze dba nie tylko o jakość ale i o stajl i dostosowanie wszystkich elementów do najnowszych trendów kolorystycznych i dizajnerskich – ooo, to jeszcze dochodzi spora logistyka i latanie po sklepach.


buty buty buty

Ale czy to potrzebne?
Co kto lubi. Muszę przyznać, że nie jestem z tych kobiet, które latają po sklepach z ciuchami zaaferowane wielkimi napisami „sale”, nie kupuję kolorowych pisemek z modą, nie śledzę żadnych trendów. Kupuję to co potrzebuję, a potrzebuję raczej niewiele. To samo dotyczy biegania. No dobra, a ile konkretnie wydałam na ciuchy biegowe?
Proszę bardzo:
Biegam mniej lub bardziej regularnie od 2008 roku. Od tamtej pory, nie licząc zakupów w ostatnim tygodniu, na bieganie nie wydałam więcej niż 500 zł (nie liczę tu w ogóle pakietów startowych, pieniędzy przeznaczonych na izotoniki, batoniki, żele itd.)


Moje stare asiksy
Lecimy po kolei:
W 2008 roku kupiłam pierwsze buty biegowe (około 200 zł). Kolejne trzy pary dostałam w zamian za recenzje na blogu.
Spodenki biegowe kupiłam chyba też w 2008 (to te co się teraz spruły). Były na przecenie w Decathlonie (około 40 zł). Jedne spodenki (używane nieco) dostałam od koleżanki (przestała się w nie mieścić), niestety potem gdzieś mi się te zgubiły. Kolejne dwie pary spodni (tym razem długich) zaanektowałam panu JK. Najpierw pożyczyłam raz, drugi i jakoś już tak zostało... (JK - przebaczysz?)
Skarpetki - dwie pary dostałam w prezencie, jedną kupiłam w Intersporcie (50 zł).
Staniki biegowe. Miałam dwa w swojej historii. Pierwszy kupiłam za jakieś 80 zł, ale gdzieś mi się zapodział. Drugi (ten co teraz jest dziurawy) służy już od kilku lat i kosztował około 40 zł.
Koszulek nie kupuję - mam ich pełno z rozmaitych biegów. Jedną koszulkę (taka z napisem sportowa mama) nabyłam w ramach zbiorowej akcji blogaczy (50 zł).
Nigdy nie biegałam w bluzie czy kurtce biegowej. Zakładam po prostu starą bluzę i koniec.
To samo z rękawiczkami i czapkami.
Zegarki - najpierw jeden zwykły, a potem taki z gps-em dostałam w prezencie od JK.
To samo z plecakiem z camelbak - od JK.


Moje nowe bruksy


Dobrze, przyznaję, gdyby nie JK wydałabym ze 3 razy więcej. Tak naprawdę myślę jednak, że wiele do biegania nie potrzeba. Jedyna rzecz, na której nie warto szczególnie oszczędzać to buty. Niektóre rzeczy są bardzo przydatne (np. Camelbak na długich biegach). Przy  bardziej wyrafinowanych planach treningowych przydaje się zegarek z gps-em. Wiele ciuchów daje komfort i wygodę. Ale można powiedzieć, że bez tego wszystkiego można się obyć.
Ok, to teraz się pochwalę moimi ostatnimi zakupami.
Kupiłam buty biegowe Aduro firmy Brooks (280 zł). Przebiegłam w nich już Bieg Powstania i kilka treningów. Są całkiem wygodne i nieźle trzymają moją chybotliwą stopę w pionie.
Poza tym w Decathlonie nabyłam: spodenki biegowe, skarpetki, stanik i lekką czapkę z daszkiem (wszystko marka Kalenji/Decathlon). Łącznie: około 150 zł.

Starczy na kilka lat?

A Wy ile wydajecie na bieganie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz