piątek, 26 października 2012

Nie ma to jak w ciąży :)

Nie wiem jak to się dzieje, ale odkąd jestem ciężarówką, jestem w stanie zmobilizować się do codziennego wysiłku. Z dosłownie kilkoma wyjątkami udawało mi się dotychczas codziennie uprawiać jakiś sport. Ostatni raz tak zmobilizowana byłam tylko przed połówką Ironmana (wtedy potrafiłam trenować po dwa razy dziennie), ale niestety ten stan nie utrzymał się nawet rok.
Może to kwestia tego, że teraz:
a) nie ćwiczę intensywnie, mało się męczę, więc już następnego dnia tęsknię za ruchem
b) mam świadomość, że nie ćwiczę jedynie dla siebie
c) okropnie nie chcę przytyć 20 kg albo podobnej liczby i wręcz marzę o szybkim powrocie do formy.

W tym tygodniu byłam raz na basenie (ćwiczę technikę kraula), dwa razy biegałam (staram się bardziej stąpać na śródstopiu, a nie na piętach) i dwa razy gimnastykowałam się razem z innymi ciężarówkami.

Z tą gimnastyką to w sumie jest fajnie. Nigdy nie lubiłam fitnessów i tym podobnych zajęć grupowych, ale teraz uczę się wielu ciekawych ćwiczeń, które nie tylko mają pomóc w porodzie, ale mam wrażenie, że przydadzą się w przyszłości przy wzmacnianiu niektórych mięśni i rozciąganiu się przed bieganiem.

ps. Ha! Po prawie półrocznej przerwie (=baaardzo przedłużony remont mieszkania) znów mam internet w domu! Może też będzie łatwiej zmobilizować się do częstszych wpisów na blogu.

3 komentarze:

  1. Fajnie że masz takiego spręża! A powiedz mi jak ćwiczysz technikę kraula - skąd się uczysz i jako to wygląda w skrocie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Głównie metodą prób i błędów - zmieniam nieznacznie ułożenie i sprawdzam czy lepiej się płynie. Ogólnie staram się robić jak najmniej ruchów przy jak największej prędkości. Obejrzałam też kilka filmików o pływaniu kraulem metodą Total Immersion. Raczej nie pływam 100% tą metodą, ale dobre jest w niej to, że człowiek cały obraca się niczym śruba (prędkość nie bierze się wtedy jedynie z machania rękami i nogami, ale też z obrotu całego ciała) i ułatwia oddychanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No ładnie, to ja się muszę z bloga dowiadywać. A męża trzeba by poprosić - wszystko by pokazał co i jak. A tu prób i błędów metodą. Ładnie, ładnie. Skandallll!!!! :)

    OdpowiedzUsuń