niedziela, 22 listopada 2015

Sportowe Matki cz. 3 - Ewa

W ciąży, z małymi dziećmi, zapracowane i…zabiegane.
Biegające mamy opowiadają o tym, jak łączą wiele rozmaitych obowiązków z treningami. Zwierzają się z przeciwności, jakie stają im na biegowych ścieżkach. Zdradzają swoje biegowe marzenia i radzą niebiegającym mamom, jak zacząć biegać.
Poznajcie sześć matek biegaczek.   Co drugi dzień kolejny wywiad!

Ewa – mama trzyletniego chłopca; razem z mężem prowadzi blog Biegające Walczaki


Biegacie razem z mężem. Kto kogo wciągnął w bieganie? Jak to się zaczęło?
To bardzo trudne pytanie. Mój mąż już wcześniej biegał, nawet brał udział w zawodach, ale jakoś porzucił tę aktywność. Oczywiście namawiał mnie na wspólne treningi, jednak nie miałam nigdy na nie ochoty i wolałam swój fitness.
Przełomem były wakacje 2013 roku. Już od stycznia próbowałam zrzucić nadwagę po ciąży, ćwicząc z Chodakowską i innymi trenerkami. W lipcu przyjechała na wakacje moja bratanica i zajęła mi pokój do ćwiczeń. Pewnego wieczoru zamiast zrobić tzw. dywanówkę, wyszłam pobiegać i już tak zostało. A mąż, widząc jak się wkręcam, odkopał z szafy buty do biegania i zaczął trenować ze mną.

Co uważasz za swój największy biegowy sukces?
To, że w ogóle biegam! Nienawidziłam biegać. Jeszcze w szkole średniej nie potrafiłam przebiec 600 metrów nie zatrzymując się. Inne ćwiczenia proszę bardzo, ale bieganie? Nigdy. I gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że będę wychodzić na trening przy temperaturze -15 st. C w śniegu po kostki wysłałabym go do najbliższego szpitala psychiatrycznego.

Wychodzicie razem z mężem na treningi? Jak udaje Wam się ogarnąć pracę, opiekę nad dzieckiem i jeszcze bieganie?
Czasem się nam udaje. Było łatwiej, gdy mieszkała z nami mama męża. Wtedy nie martwiliśmy się o opiekę nad Młodym. Kładliśmy syna spać i śmigaliśmy razem. Teraz ustawiamy sobie treningi naprzemiennie. Moim zdaniem jak ktoś chce, to znajdzie godzinę dziennie na trening, mimo nawału obowiązków i ciągłej gonitwy.

Wasz syn też się wkręcił w bieganie? W jakich biegach wziął udział?
Tak, Olek bardzo się wkręcił. Nie mamy lepszego kibica! Widząc jak przynosimy medale po biegach, też sam chciał je zdobywać. Jego pierwszy bieg to naprawdę było wyzwanie. Pojechaliśmy na Zimowy Maraton Bieszczadzki do Cisnej. W jego ramach były też biegi dla dzieci. Olek zadebiutował w zimowym biegu górskim na dystansie 70 m.
Drugi bieg był w Pile, w ramach Muzycznej Ćwiartki, gdzie był ostatni, ale też dystans był bardzo duży jak na trzylatka. Przebiegł ze mną 1 km.
I ostatni bieg. Największy sukces – sami w to nie wierzymy i nadal jesteśmy w szoku – był najlepszy z roczników 2012 i młodszych w Biegu Bąbla (100 metrów) podczas imprezy Młodzi Bohaterowie Narodowego w ramach Maratonu Warszawskiego.

Spodziewacie się czwartego członka rodziny. Z przyczyn zdrowotnych nie możesz teraz biegać. Jak to znosisz?
Oj kiepsko. Przed ciążą czytałam wywiady z mamami, bardziej lub mniej profesjonalnymi biegaczkami, o tym jak biegały do 7 miesiąca. I miałam nadzieję na to samo. Niestety, każdy organizm i ciąża jest inna, i ze względu na dziecko nie chcę ryzykować. Pozostaje mi nordic walking, basen i pilates dla ciężarnych przed TV.

Co daje Ci bieganie?
Wolność. Radość. Uśmiech. Szczęście. Relaks. I mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Życie na biegowym haju jest po prostu fajniejsze.

Co jest Twoim biegowym marzeniem?
Biegać jak najdłużej bez kontuzji. I jeszcze coś. Oglądałam film dokumentalny TVP Rzeszów o Biegu Rzeźnika. I w nim występowało małżeństwo, tak na oko po pięćdziesiątce. Biegli razem w tej imprezie po raz 10. Moim cichym marzeniem jest pobiec Rzeźnika z mężem.

Przeczytaj poprzedni wywiad.
Za 2 dni kolejny wywiad!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz