wtorek, 24 listopada 2015

Sportowe Matki cz. 4 - Ewa

Czwarty wywiad z cyklu "Sportowe Matki".
Przeczytaj poprzedni wywiad.
Za 2 dni kolejny wywiad!

Ewa - mama dwóch nastoletnich chłopaków; prowadzi blog Do przodu i w górę


Masz rodzinę, pracę, i - jak na amatorskie bieganie - niezłe wyniki. Jak udaje Ci się to wszystko pogodzić?
Nie zawsze to da się pogodzić, ale na pewno pomagają mi te trzy rzeczy:
1) kiedy mam jakiś cel biegowy na horyzoncie, to traktuję go jako priorytet i jestem gotowa do tzw. "poświęceń", czyli nie odpuszczam treningów, cisnę na nich ile wlezie, staram się też robić ćwiczenia rozciągające, wzmacniające i jakoś sensownie się odżywiać, w sensie nie alkoholizowania się i niejedzenia fast foodowego chłamu. Przed ważniejszymi startami korzystam z pomocy trenera.

2) mam tego farta, że jako freelancer pracuję w domu. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo ułatwia treningi, bo nie muszę się zrywać na bieganie o świcie ani latać po nocy, tylko mogę sobie zrobić przerwę w pracy w ciągu dnia. No chyba że akurat mam taki zachrzan, że faktycznie do biegania zostaje godzina 22.

3) mieszkam z trzema bardzo wyrozumiałymi facetami.

W dodatku poza bieganiem lubisz też inne dyscypliny. Na czym teraz bardziej się skupiasz?
Teraz najbardziej na bieganiu, ale miałam w swoim życiu długie okresy totalnej zajawki na inne aktywności - rower, windsurfing, narty, wspinanie. Teraz każdą z tych dyscyplin nadal uprawiam, ale poza regularnym wspinaniem i częstym rowerem, pozostałe w wymiarze raczej wakacyjnym. Gdyby doba miała więcej godzin albo ja mniej zobowiązań i więcej kasy, to bym śmigała na deskę albo w skały co tydzień!
Do tej pory jak wieje mocny wiatr w Warszawie, to nie mogę usiedzieć na miejscu i ciągle myślę, jak to fajnie by było teraz popływać. Bieganie jest super i przez różne starty oraz górskie przygody bardzo się w nie wkręciłam, ale nigdy nie będzie dla mnie jedynym sportem, bo za bardzo lubię te pozostałe.

Co uważasz za swój największy sukces biegowy? 
Zdecydowanie 3. miejsce wśród teamów kobiecych na Rzeźniku i osiągnięty tam w debiucie czas (11:54).

Jakie masz biegowe marzenie?
Szczerze? Żeby mnie omijały kontuzje, przez które nie mogę biegać. Ostatnio dopadają mnie problemy tego typu, więc naprawdę za gwarancję zdrowia oddałabym wiele. A dwa inne marzenia, już takie bardziej konkretne, to dać radę w kwietniu na zawodach ultra na Maderze (85 km i + 4400 m do góry) oraz pobiec kiedyś Big Sur Marathon w Kalifornii.

Co na bieganie Twoja rodzina? Traktują to jak fanaberię? Podziwiają? Czy może naśladują?
Na pewno, jak już napisałam, tolerują i nie robią problemów. Myślę, że odkąd zaczęłam porywać się na trochę bardziej hardcorowe biegi i wychodzić z nich w miarę zwycięsko, w sensie kończyć w dobrym czasie, są w jakimś sensie ze mnie dumni.
Mama oczywiście się zamartwia, że rujnuję sobie zdrowie, ale po Rzeźniku przekonała się, że ultra nie zabija, więc teraz już ze spokojem przyjmuje zapowiedzi kolejnych biegów. Niestety naśladowców w rodzinie jakoś nie mam - ale ziarno zasiane może kiedyś zakiełkuje.

Poza własnymi treningami prowadzisz też biegową grupę dla kobiet. Co to są za spotkania?
Dwa lata temu przyszło mi do głowy, żeby podzielić się z kimś swoją pasją i założyć lokalny babski klub biegowy. Zgłosiło się trochę chętnych i tak ruszyły Gazele i Pumy. Jest to klub raczej kameralny, szczególnie jego stałe grono, ale czasem pojawiają się nowe biegaczki (przy okazji zapraszam wszystkie chętne kobitki - więcej informacji o treningach tutaj: FB Gazele i Pumy).

Biegamy regularnie od 2 lat i co tydzień w środku tygodnia robimy około 8-10 km, a dodatkowo czasem biegamy po lesie w weekendy rano. Daje mi to mega radochę, bo po pierwsze jest to bardzo fajny czas, kiedy można się wyluzować i połączyć sport z babskim plotkowaniem, a po drugie widzę jak dziewczyny robią postępy. W tym roku startowałyśmy razem w Biegu Niepodległości.

Jakbyś miała dać jedną radę matkom, które chciałyby zacząć bieganie, to co by to była za rada?
Wiadomo, że można znaleźć mnóstwo wymówek i przeszkód, ale bieganie to jest serio najłatwiejszy i najtańszy sport do ogarnięcia przy obowiązkach domowych, bo nie wymaga dojazdów do żadnych klubów czy innych obiektów. Można wyjść za próg domu i zacząć biec, a nawet pół godzinki robi swoje.
Na początku zawsze będzie męcząco, ale z czasem oddech się uspokoi, tempo i dystans wzrośnie, a sylwetka zrobi się fajniejsza. No i dzięki bieganiu można poznać świetnych ludzi - tak było u mnie.

Przeczytaj poprzedni wywiad.
Za 2 dni kolejny wywiad!

2 komentarze: