Z małymi dziećmi, niektóre w ciąży, zapracowane i…zabiegane.
Biegające mamy opowiadają o tym, jak łączą wiele rozmaitych
obowiązków z treningami. Zwierzają się z przeciwności, jakie stają im na
biegowych ścieżkach. Zdradzają swoje biegowe marzenia i radzą niebiegającym mamom,
jak zacząć biegać.
Poznajcie sześć matek biegaczek. Dziś wywiad z Kasią, a potem pięć kolejnych wywiadów - co drugi dzień!
Kasia – mama dwójki przedszkolaków, prowadzi blog Biegająca Matka
Jak się
zaczęło Twoje bieganie?
Początki biegania miałam dwa. Jeden w 2008 roku, kiedy to
jeszcze z narzeczonym postanowiliśmy zacząć biegać i za pierwsze pieniądze
zarobione na stażu kupiłam sobie biegowe buty. Było to bieganie nieregularne, w
zwykłych dresach a'la Rocky, nie było mowy o startach w jakichkolwiek zawodach,
nie było Endomondo i innych cudów na kiju. A potem od 2010 byłam ciągle w
ciążach - do stycznia 2013 (w międzyczasie trochę biegałam). I jeszcze w ciąży
zapisałam się pierwsze w życiu biegowe zawody. 10 kilometrów 7 tygodni po
porodzie. Czyste szaleństwo, które trwa do tej pory.
Na swoim
blogu przyznajesz otwarcie: walczysz z
nadwagą. Ale chyba z coraz większymi sukcesami?
Moja waga moją zmorą. Całe życie miałam skłonności do tycia
i całe (dorosłe) życie bardzo się pilnowałam z jedzeniem. A w ciążach dałam
czadu. "Skoro jestem w ciąży to co sobie będę żałować" -to głupie,
wiedziałam to wtedy i wiem to teraz. Po pierwszej ciąży zostało niewiele
balastu, za to podczas drugiej dorobiłam się ponad 20 kg gratisu, który nie
chciał zejść. Doszły zaburzenia tarczycy i inne choroby metaboliczne związane z
gospodarką hormonalną.
Zgubienie ponad 20 kg okazało się wyzwaniem na miarę zdobycia Everestu. Podejść do dietetyków miałam kilka, a może kilka naście. Tak naprawdę do profesjonalisty trafiłam zupełnie niedawno. I powoli, powoli pojawiają się efekty. Po miesiącu, kiedy kilogramy leciały jak szalone, waga stoi i nie chce ruszyć. Ale łapię byka za rogi i nie poddaję się, bo teraz już wiem, że to normalne i trzeba ten okres spokojnie przeczekać.
Zgubienie ponad 20 kg okazało się wyzwaniem na miarę zdobycia Everestu. Podejść do dietetyków miałam kilka, a może kilka naście. Tak naprawdę do profesjonalisty trafiłam zupełnie niedawno. I powoli, powoli pojawiają się efekty. Po miesiącu, kiedy kilogramy leciały jak szalone, waga stoi i nie chce ruszyć. Ale łapię byka za rogi i nie poddaję się, bo teraz już wiem, że to normalne i trzeba ten okres spokojnie przeczekać.
Udaje
się połączyć trening z zajmowaniem się dwójką maluchów?
Na bieganie zawsze da
się wygospodarować czas tak, że nikt nie ucierpi. Biegam przeważnie wieczorami,
kiedy wykąpię i położę towarzystwo spać. Kwestia dobrej logistyki. Kiedy
biegam, dzieciaki już śpią i właściwie nie ma problemu z połączeniem tego.
Co
uważasz za swój największy sukces biegowy?
Sam fakt, że biegam tak długo. Jestem w gorącej wodzie
kąpana i obawiałam się, że tak szybko jak zachłysnęłam się bieganiem, tak
szybko mi to minie. A to trwa i trwa.
Jakie
masz plany biegowe na 2016 rok?
Plany są ambitne. 8 grudnia okaże się czy jedziemy z mężem
na majowy Bieg Rzeźnika. Od tego zależy co będzie się działo dalej. Mam plany
sięgające 2017 roku i wszystko zależy właśnie od tego, czy zostaniemy
wylosowani na Bieg Rzeźnika. Od lat marzy mi się start w Biegu Ultra Granią
Tatr, jednak by tego dokonać trzeba zebrać konkretną liczbę punktów w biegach
górskich. W 2016 roku zatem będę zbierać punkty, by móc się zakwalifikować na
BUGT 2017. Na pewno będę chciała wiosną poprawić życiówki na asfalcie: 10 km i
21 km, i na pewno nie zabraknie mnie w Krynicy na wrześniowym Festiwalu Biegów.
Co byś
doradziła matkom, które chciałyby zacząć biegać?
Żeby nie słuchały "dobrych rad" od innych. Żeby
metodycznie i spokojnie podeszły do tej aktywności i nie przejmowały się, że na
początku ciężko złapać oddech. To minie. I potem będzie fantastycznie. I żeby
zaczęły od zakupu stanika do biegania.
Za 2 dni kolejny wywiad!
Za 2 dni kolejny wywiad!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz