W czasach przedciążowych tylko kilka razy zdarzyło mi się sikać podczas biegania (tzn. podczas kucania, ale w trakcie treningu). Nigdy nie siusiałam w czasie zawodów. Wiadomo - to strata czasu. Z resztą podczas np. maratonu dużo się wypaca i nawet pijąc kilka kubkow wody - bilans jest ujemny. Jedyne zawody, podczas których musiałam się wysiusiać to triathlon - połówka Ironmana. Pokonanie dystansu zajęło mi jednak prawie 7 godzin.
Teraz jednak - to zupełnie co innego. Sikam co chwila i ciagle chce mi się pić. Podczas dzisiejszego biegania, musiałam "skoczyć w krzaczek". Chociaż przed bieganiem bylam w kibelku, a bieg zajął mi tylko dwadzieścia parę minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz