Czytałam na rozmaitych forach, że pedałowanie w ciąży jest niebezpieczne ze względu na:
- wstrząsy (w okolicach siodełkowych)
- wg niektórych od jazdy na rowerze skraca się szyjka macicy (ale nigdzie nie znalazłam przekonujących mnie dowodów na to)
- w ciąży zmienia się środek ciężkości (w związku z rosnącym brzuchem) - dlatego łatwo o przewrotkę (co mogłoby być niebezpieczne).
Trudno. Jest piękna pogoda i MUSZĘ pójść na rower. Żeby nie być jednak lekkomyślna - ubieram się ciepło, cieplej niż zwykle, nie moge się przecież przeziębić.
Znoszę rower na dół (mieszkam w bloku). Wsiadam i... czyżby już zmieniło mi się poczucie rownowagi? Przecież mój brzuch jest jeszcze ledwo wystający, a już zataczam się na rowerze... A nie! Mam w obu kołach flaki!
Muszę wtaszczyć więc rower z powrotem na górę. Przy okazji cała się spociłam. Odchodzę więc od modelu przewrażliwionej rodzicielki, zrzucam z siebie zbędne warstwy ciuchów i wychodzę lekko ubrana. Tym razem z rowerem wszystko ok. Przez pierwsze kilometry jadę przez nieco wyboiste chodniki, więc jadę w dużej mierze "na stojaka", żeby uniknąć wstrząsów. Potem wjeżdżam na ścieżkę i jedzie się już gładko. Jazda na rowerze jest super i nie wyobrażam sobie odpuścić jej na 9 miesięcy.
Przejechałam coś około 20 km (pewnie ciut mniej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz