Jestem w 11 tygodniu ciąży, więc teoretycznie ciążowe dolegliwości powinny przechodzić.
A tu figa z makiem.
Dzisiaj wstałam (ledwo), zjadłam śniadanie i... poszłam znowu spać. Ostatecznie zwlokłam się (ledwo) z łóżka około 16:00. W głowie się kręci, czuje się słabo.
A jak nic nie pomaga to najlepiej pójść pobiegać.
No więc idę. Biegnę na zmianę z marszem (przeważa marsz, bo nie mam siły). Wracam do domu troszkę ożywiona.
Do roboty wpadam o 18:30... Niezły wynik. Jak to dobrze być czasem szefem! Muszę za to posiedzieć do późna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz